Powitanie - rozdział 36
ze śpiewami przy gitarze
Czy czułam
tryumf wynosząc się na moich warunkach?
Nie. Byłam kosmicznie
zmęczona, wyczerpana do cna.
Po czasie dopiero dotarło do mnie, że dałam Chince naprawdę popalić.
Nie będzie Chinka pluć nam ... .
Nie dość że odebrałam swoje pieniądze, a
poprzedniczki wypadały bez wypłaty, co zdradził mi Szczuplutki, a o czym ja
intuicyjnie wiedziałam, to jeszcze załatwiłam jej panieństwo
dozgonne u wybrańca do założenia kajdan, i zostawiłam jej ten
niebotyczny, koszmarny syf bez żadnej pomocy domowej na najbliższy czas, bo sądzę, że żadna nowa nie podjęłaby pracy w takim burdelu, oraz niedokończony abażur i fotel, a
tapicer w Londynie kosztuje majątek.
Wraz z
odejściem z domu Chinki, rozpoczął się dla mnie całkiem inny niż
dotąd rozdział mojego tutejszego życia. Nagle zaczęło mi się
wszystko dobrze układać, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie w jakimś zawrotnym tempie, ale wystarczająco szybko, aby poczuć po raz
pierwszy w tym kraju, z całą mocą, że wszystko będzie dobrze, a może nawet lepiej niż dobrze!
Tymczasem
jednak dojechałam do domu moich przyjaciół i mojego ślicznego,
choć niewielkiego pokoiku. Nie dałam im się nawet ze mną
przywitać, bo zwaliłam się na łóżko, bez rozpakowywania i
usnęłam na dwa dni ciurkiem.
Wstałam na
przyjęcie i to ze wszystkimi moimi londyńskimi przyjaciółmi, które
zaaranżowała Niunia specjalnie dla mnie. Było pyszne papu, trochę
dobrego alkoholu i śpiewy przy gitarze pana domu Arka, podparte genialnymi rozmowami, błyskotliwymi ripostami i fajerwerkami śmiechu. To był
najradośniejszy dzień jaki przeżyłam jak dotąd w tutaj. Bosko
było i tylko po polsku. I jeszcze nie wiedziałam, że ten cudowny dzień to początek mojego szczęścia.
Wszystkie odcinki
Wszystkie odcinki
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Zbieram się do uporządkowania tego wszystkiego, dokończenia i wydania książki, obszerniejszej niż to co do tej pory napisałam.
Usuń