Huśtawka emocjonalna - rozdział 29

Fotel, szafy i szmaty

 

smaki i zapachy emigracji

W związku z rozwijającą się przyjaźnią ze Szczuplutkim, dowiedziałam się, że wszystkie dotychczasowe pomocnice Chinka wykończyła, a co najciekawsze i ostatnią, również Chinkę, co było trudne, bo trafiła dziewczynę potulną, pracowitą i oddaną.
Szczuplutki poinformował mnie również, że jestem najlepsza i ona o tym wie, ale też pierwsza która spisuje godziny pracy- hmmm? i się jej stawia, co Chinkę kompletnie wytrąciło z pantałyku.
Widziałam jak jej zwoje rozpaliły się do czerwoności w kombinowaniu, jak tu sprawić, aby wykorzystać mnie najefektywniej. 
Po pierwsze przestała zabierać mnie na spacery, co za ulga.
Nie musiałam już wysłuchiwać jaka to ona wspaniała bo ze świetnej rodziny pochodzi, a właściwie klanu. Miała prawdziwego hopla na tym punkcie, co pomagało jej łatać wiele kompleksów, które szybko odkrywałam, gdyż bywała często nieostrożna w zwierzeniach.
Zabrała mnie któregoś dnia do ambasady i w drodze wypluła z siebie – ty to masz dobrze, jesteś Polką i nie potrzebujesz wizy, a ja muszę co pół roku odnawiać – przyznam poruszyło mnie to, bo nie zdawałam sobie sprawy że ona żyje tu na wariackich papierach i to już 9 lat.
Przy okazji rozmów o moich małżeństwach, chlapnęła, że jej nie zależy, w ogóle, absolutnie na ślubie.
Zapytałam raz, dlaczego nie gotujemy dla Szczuplutkiego – bo nie daje na życie – odparła.
- I nie dostaje seksu, bo na to trzeba sobie zapracować – dorzuciła.
- O matko! Trzydziestoletni oboje, w szczytowym wieku na te cudowności? I komu ty robisz krzywdę dziewczyno? - wyszeptałam zatrwożona. Zmilczała.

Spacery zamieniła na coś innego. Zapytała czy zrobię tapicerkę fotelowi. 
Stał w kącie salonu zniszczony, ale naprawdę piękny w formie uszaty, znaleziony przez nią na starociach. Kiedy usłyszała, że mogę się podjąć, poleciała na górę i przyniosła piękny kawał materiału obiciowego który czekał już długo, jak się ukazało. Zażyczyłam sobie pistoletu tapicerskiego. Zachwycona, jeszcze tego samego dnia zamówiła go przez internet.

Przez chwilę poczułam się całkiem dobrze w tym domu. Nareszcie coś, co uwielbiam robić, co mnie kręci po prostu.
Prysło to uczucie. Naprawdę za chwilę.
Wróciłam do swojego pokoju na swoją przerwę. Zwyczajowo nie zamknęłam drzwi i przygramoliła się do mnie mała z zainteresowaniem na pyszczku. Chinka znalazła ją u mnie, weszła i … wyłączyła telewizor.
- Dziecko nie może być przy włączonym telewizorze, więc wyłączaj jak ona tu jest – stwierdziła autorytatywnie.
Szlag mnie trafił! Krew zalała! Kurwa co to jest! Natychmiast włączyłam pudło z powrotem.
- Jesteś u mnie i nie będziesz tu rządziła – stwierdziłam równie autorytatywnie.
- Nie. To ty jesteś u mnie, w moim domu!
- Mylisz się. To jest teraz moje terytorium i nie będziesz mi mówiła co mogę u siebie. A w ogóle to was tu nie zapraszałam – i wystawiłam małą delikatnie za drzwi.
- Ale tu są moje rzeczy.
- A właśnie! Miałaś je wszystkie zabrać a wciąż są u MNIE.


Otworzyłam jedną szafę, jednym ruchem zgarnęłam wszystkie ciuchy razem z wieszakami i rzuciłam w nią, po czym to samo powtórzyłam z drugą szafą i taką okutaną w szmaty wypchnęłam za drzwi, zatrzaskując przed jej nosem.
W ferworze wytachałam łóżeczko małej i wstawiłam do mini pokoiku obok, trochę się martwiąc że się nie zmieści, ale idealnie się wpasowało. Po czym wyciągnęłam wszystko z szuflad i wrzuciłam do łóżeczka. 
Z takim wściekłym impetem to robiłam i w takim tempie, że przestraszyłam Chinkę na dobre, bo nawet nie wystawiła nosa ze swojego pokoju.
Uffff. Nareszcie mogłam się rozgościć u siebie, a drzwi od tego dnia były zawsze zamknięte.
Kiedy zeszłam na dół po całej akcji, Szczuplutki z szerokim uśmiechem i niekłamaną radością w oczach, wręczył mi po kryjomu klucz! do mojego pokoju. 

 Wszystkie odcinki Smaki i Zapachy Emigracji

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kody numeryczne uzdrawiające

Jak zobaczyć swoją aurę 60 sekund