W wiktoriańskim domu - rozdział 25
Pierwsze wrażenia w nowej pracy
Wprowadzono
mnie do typowego wiktoriańskiego domu, nie, nie, nie myślcie że zabytkowego, takie domy budowano jeszcze niedawno, a
wiktoriański, bo architektoniczna kopia sprzed wieków, tak z
zewnątrz jak i wewnątrz.
Nabudowali tych domów miliony i wszystkie
niemalże identyczne.
Każdy
obowiązkowo z wykuszami okiennymi i kominkiem, a nawet czasami
kominkami w każdym pokoju, tyle że dzisiaj służą często
wyłącznie do ozdoby.
Słynna Londyńska mgła, to był kominkowy
smog, bo kiedyś tylko tak ogrzewano domy angielskie. Wyobraźcie więc
sobie co było w powietrzu, ale od lat jest zakaz.
Mieszkam tu długo
i widziałam mgłę prawdziwą dwa razy.
Wracając
do domu. Zawsze bardzo podobały mi się te domy, takie stylowe, a ja
wielbię starocie.
W
środku, gdzie miałam okazję zawitać po raz pierwszy, na pierwszy
rzut oka ciekawie, inaczej, niebanalnie.
Na dole salon na przestrzał ze wspomnianym oknem od zewnątrz, czyli od ulicy, z bardzo mini ogródeczkiem ogrodzonym, a jakże, niskim murowanym płotkiem z furteczką prowadzącą do wyjścia – a wejścia jeśli właśnie wchodzisz, a po przeciwnej okno z wielkimi oszklonymi drzwiami do nieco większego ogródka na tyłach domu.
Po lewej stronie salonu strome, wąziutkie schodki, zdecydowanie jednoosobowe, z balustradą, prowadzącą na górę do sypialń których tu były dwie, łazienki i maluteńkiego pokoiku traktowanego chyba kiedyś jako garderoba.
Za schodami na dole, wąska kuchnia, również z drzwiami na ogródek.
Brzmi nieźle, prawda?
Jednak mieszkać w takim domu, to spora trudność z wielu powodów.
Po pierwsze dlatego, że pomieszczenia są bardzo wysokie, oszklone drzwi i okna standardowo z pojedynczymi szybami, a całość zbudowana z cegły bez ocieplenia.
Wiem z opowiadań i wizyt u koleżanki, że nie da się w nich nagrzać zimą, za cholerę. Wiatr hula swobodnie, a mieszkańcy we wszystkim z szafy i pozawijani w kołdry.
Ja na szczęście w porę się wyniosłam, więc nie dotknął mnie ten koszmar.
Właściciel,
partner mamy dziewczynki i ojciec tejże, okazał się Anglikiem z
korzeniami polskimi po prababce ze strony matki. Zabłyszczało mu w
oczkach, kiedy usłyszał że jestem Polką i rozpoczęła się rozmowa
zupełnie nie na temat.
Zdenerwowana mama Chinka przerwała nam tę
wartką wymianę zdań.
Oniemiałam, bo Chineczki zawsze mi się
kojarzyły i wciąż kojarzą, z niewielkimi kobietkami, a siedziała
przede mną duża baba, męska w typie, bardziej męska niż
Szczuplutki – właściwie anorektyczny, wątły i blady tatuś dziewuszki.
Słodziutkim
chińskim modulowanym głosikiem poinformowała mnie, że dostanę dużą
sypialnię z dużym łóżkiem, ale będzie mi płaciła niewiele,
jednak to chyba nie problem, bo ona chce mnie tylko przez 30 godzin w
tygodniu, więc mogę sobie dodatkowo coś znaleźć, czy te warunki
mi odpowiadają.
Oczywiście że mi odpowiadały, cha, cha, cha …
mosty spalone i żadnego innego w pobliżu.
Ale ona o tym nie
wiedziała, a zatem po aktorskim namyśle, łaskawie się zgodziłam.
Inna sprawa że wynagrodzenie było prawie dwa razy większe niż w poprzednim
domu.
Nie wiedziała też że nie zamierzam długo zostać z bardzo ważnego powodu, otóż pracę zaczynałam głęboką nocą dla mnie, od śniadania z małą o 7:00!
Nie wiedziała też że nie zamierzam długo zostać z bardzo ważnego powodu, otóż pracę zaczynałam głęboką nocą dla mnie, od śniadania z małą o 7:00!
Tych
powodów znalazło się błyskawicznie o wiele więcej.
Wszystkie docinki Smaki i Zapachy Emigracji
Komentarze
Prześlij komentarz
Porozmawiajmy ...
Włączona weryfikacja obrazkowa bo spam mi się wdarł.