Młotem pneumatycznym w łeb - cz 19

I znów od początku???

 

wiedzma gabriela

Obchodziłam właśnie rocznicę pobytu w Londynie i biorąc pod uwagę że wylądowałam tu z 37 pożyczonymi funtami na szczęśliwy początek, cha, cha, cha … rok okazał się doskonały.
Poznałam tu przez ten czas kilka fantastycznych osób, niemalże każda to perła w tym wielomilionowym, wielokulturowym tyglu i do dziś się przyjaźnimy.
Żyłam wprawdzie wciąż skromnie w tym swoim mini pokoiku, ale odwiedziłam po raz pierwszy kraj, zwołałam wszystkich moich przyjaciół u których byłam niebotycznie zapożyczona i uroczyście oddałam wszystkie długi, co zwróciło mi pełen oddech.
Moi serdeczni, kiedy już nie chciałam przyjmować pożyczek, bo nie wiedziałam kiedy będę mogła oddać, a większość nie jest krezusami, przynosili mi gary z jedzeniem, żebym im nie umarła z głodu.
Boże kochany, ile było radości i szczęścia podczas tych odwiedzin.
Zrobiłam więcej. Podjęłam współpracę z trzema zdolnymi dziewczynami dziergającymi na drutach i szydełkiem, wybranymi z wielu innych, które zareagowały na ogłoszenie umieszczone przed wyjazdem do Polski, na portalu mojego miasta. Umówiłam się z nimi, że będą robiły podstawy moich projektów, a najtrudniejszą resztę ja.
Zatem długi zostały spłacone przed chwilą, byłam więc znowu goła, ale wszystko układało się dobrze, a w planach miałam odkładanie na stoisko w tej lepszej części marketu i mieszkanie w którym będę mogła nareszcie spokojnie pracować.
Po tym ogromnym spóźnieniu do swojego sklepiku, w niedzielę dotarłam na czas, bo pomna sobotnich perypetii z dojazdem, wstałam odpowiednio wcześniej. Srogi, obowiązkowo zarumieniony, nabijał się, co ja taka nadgorliwa.
I stało się! W połowie dnia. Pobiegłam siusiu. Wróciłam i czułam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam jeszcze co. Dowiedziałam się godzinę przed zamknięciem, kiedy chciałam zadzwonić do przyjaciółki jak ma po mnie i moje rzeczy podjechać. Telefon zniknął. Biegnąc do toalety, jak zwykle w ostatniej chwili, zapomniałam zabrać, został na stoisku, na rogu stołu od strony wewnętrznej, tak że klienci go nie widzieli. Ukradł go ktoś z handlujących sąsiadów, których nie znałam, bo przecież w każdy weekend lądowałam na innym stole.

Po co komu była moja ukochana przestarzała malutka motorolka? To że musiałam targać mój rozrośnięty już bardziej sklepik, którego nie udało mi się zabrać w całości na piechotę i na moją prośbę, część gratów Srogi zgodził się przechować u siebie w biurze, to drobiazg. Ja straciłam kontakty z całego roku wszystkich klientów od Tarota, przestałam dla nich istnieć. Nie było jeszcze wtedy takiej opcji żeby numer z karty na doładowania można było przenieść na nową, zresztą nigdy nie pamiętałam swojego numeru, po co, przecież do siebie nie dzwonię - tak sobie wtedy myślałam.

Ale to nie wszystko.
Kiedy dotarłam do domu dużo później niż zwykle, zmordowana ciąganiem walich w niemożliwym tłoku w metrze i autobusach, bo wszyscy o tej porze wracają, już w drzwiach, główna dowodząca domu, ta która mnie ściągnęła, poinformowała mnie, że właściciel sprzedał dom i że mamy się wynosić wszyscy, im szybciej, tym lepiej.
.............
Nie zareagowałam. Nie mogłam. Tylko myśl jak piorun – skąd ja teraz wezmę na wynajęcie nowego pokoju, oddałam wszystkie pieniądze, nie mam telefonu więc nie będzie długo klientów, nie mam na kaucję dwutygodniową i pierwszą opłatę z góry, czyli potrójny czynsz!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kody numeryczne uzdrawiające

Jak zobaczyć swoją aurę 60 sekund