Potyczki uczuciowe
Po co się denerwować?
Niedawno
moja przyjaciółka serdeczna wprawiła mnie w zachwyt.
Mamy
zwyczaj spotykania się na babskie pogaduchy raz na jakiś czas.
Idziemy sobie wtedy do zaprzyjaźnionej włoskiej restauracji,
zjadamy coś małego z małą lampką wina i zanurzamy się w
rozmowach. Restauracja jest niedaleko biura które przyjaciółka
prowadzi razem z mężem. To wspaniałe, bardzo kochające się małżeństwo. Na ogół przychodzę po nią około półtorej
godziny przed końcem dnia pracy, jej mąż zostaje ze zrozumieniem,
a my znikamy by pojawić się minutę przed zamknięciem biura aby
mogli razem wrócić do domu. Tak było zawsze, aż do ostatniego
spotkania przedświątecznego.
Pożegnanie się w starym roku postanowiłyśmy uczcić jeszcze jedną lampką wina
i tak nam było cudownie razem, że przegapiłyśmy czas. Mąż
przyjaciółki dzwonił, ale w gwarze nie słyszałyśmy jej
telefonu, usłyszałyśmy natomiast mój. Odebrałam.
Powiedz
mojej żonie że nie musi się śpieszyć – padło. Błyskawicznie
oddałam słuchawkę.
Co się
dzieje kochanie? - zapytała przyjaciółka i spojrzała na zegarek.
Ale
jest dopiero dwie minuty po czasie – rzekła bez cienia zdenerwowania –
przecież możesz do nas przyjść.
Acha,
skoro jesteś zmęczony, to ja przyjadę do domu taksówką skarbie. Jedz odpoczywać – i odłożyła telefon.
Mąż
rzucił focha i pojechał sam do domu – powiedziała spokojnie.
Przyznaję, ja w takiej sytuacji obnażyłabym wszystkie
pazury i możliwe że kły też.
A ona
popatrzyła na mnie rozbawionym wzrokiem i zaproponowała wspólne
przedłużenie tego wspaniałego wieczoru, skoro nie musi się śpieszyć. Pojechałyśmy w zachwycie do mnie już zupełnie bez
kontrolowania czasu, do tego stopnia, że wieczór zamienił się noc.
W międzyczasie jej ukochany dzwonił wielokrotnie a przyjaciółka tłumaczyła cieplutko:
Misiu
najdroższy, przecież powiedziałeś że nie muszę się śpieszyć no
to ja się nie śpieszę.
Lub.
Ależ kochanie, nie denerwuj się, ja
przecież jestem w dobrych rękach i nic mi się nie stanie.
Na
koniec, około drugiej w nocy, łaskawie się zgodziła: Dobrze Misiaczku, dzwonię
po taksówkę i zaraz będę.
Jak ty
to robisz? - zapytałam oszołomiona.
A po co mam się denerwować? -
odpowiedziała.
W domu
rzuciła mu się na szyję dziękując za wspaniały wieczór jaki
właśnie spędziła.
Dzien
później byli u mnie razem w pełnej harmonii i
miłości aby podrzucić prezent.
Komentarze
Prześlij komentarz
Porozmawiajmy ...
Włączona weryfikacja obrazkowa bo spam mi się wdarł.